Pułapki rozwoju

I tak dmuchasz ten balonik. Jakiś czas temu doszedłeś do wniosku, że może warto zrobić coś więcej. Jedno szkolenie. Potem ósme. Tu jakiś coaching, tam warsztat. I dalej. I jeszcze. Mija czas. Masz już całkiem sporą wiedzę. Mnóstwo wniosków. Stałeś się jakby bardziej refleksyjny i zauważasz więcej. Mówisz: sprawdzam! I co? I nic. Balon pęka. Wizja nijak ma się do rzeczywistości. Harmonijne relacje to nadal utopia, piękny samochód to w istocie tramwaj, dom z ogrodem mieści się w bloku z płyty, a ty, mimo że inny, to taki sam. Frustracja. Przecież włożyłeś tyle czasu, wysiłku i pieniędzy! Coś ci się za to należy, czyż nie?

No właśnie nie. Nic ci się nie należy. Bo rozwoju nie mierzy się ilością przeczytanych książek czy odbytych szkoleń, ale realną zmianą, którą wprowadzasz w życie. I nie jest to problem dotyczący wyłącznie szeroko rozumianego rynku szkoleniowego. Czy w klasycznej edukacji sprawy nie mają się podobnie? Przecież przeznaczyłeś – bo tak chciały ustawy, rodzice, normy, przyzwyczajenia, a potem ty sam – kilkanaście lat życia na to, by ukończyć różnego rodzaju szkoły. Jesteś kształcony, jesteś gość! Masz wiedzę, ale okazuje się, że to za mało. Wiedza raz, że jest dynamiczna i wczorajsza prawda dziś może być już nieaktualna, to dwa – jest tylko składową kompetencji. Bo kompetencje to wiedza, umiejętności i postawa. Jeśli brakuje jednego elementu, to jesteś nieudolny. Pomyśl, na przykład, o jeździe samochodem. Możesz znakomicie znać zasady ruchu drogowego oraz reguły dotyczące prowadzenia pojazdu (wiedza), do tego bezbłędnie wykonywać wszelkie czynności, jak choćby zmiana biegów (umiejętności), ale jeśli jesteś raptusem i myślisz bardziej o tym, żeby popisać się przed kumplami, niż o bezpieczeństwie użytkowników drogi (postawa), to tak się składa, że nie jesteś kompetentnym kierowcą. Stwarzasz zagrożenie. A może masz wszystko prócz umiejętności? Świetnie, ale prawdopodobnie nawet nie ruszysz z miejsca. Brakuje ci wiedzy? Poczekaj na skomplikowane skrzyżowanie.

Być może pomyślałeś teraz, że gdybyś miał podjąć działanie dopiero wtedy, jak w równym stopniu opanujesz wiedzę, umiejętności i postawę, to nie rozwinąłbyś żadnej z posiadanych kompetencji. Racja. Z tego względu powyższy przykład należy uznać za duże uproszczenie. Nie zmienia to jednak faktu, że jesteś przeładowany teorią. Najpierw szkoły, a potem uczelnie rokrocznie wypluwają setki tysięcy podobnych sobie absolwentów, którzy przez brak konkretnych umiejętności oraz złą postawę (na przykład roszczeniową) nie potrafią odnaleźć się na rynku pracy. Czy to znaczy, że studia są złe? Nie. Studia to narzędzie przydatne do realizacji niektórych celów. Sęk w tym, że zbyt często traktowane są jako gwarancja lepszego życia w ogóle. Tak jakby samo ich ukończenie predysponowało do tego, że bardziej na coś zasługujesz.

Analogicznie jest z branżą szkoleniową. Może sam korzystasz z alternatywnej formy edukacji? Uczestniczysz w kursach, warsztatach, rozmaitych wydarzeniach o zasięgu zarówno lokalnym, jak i w takich, które gromadzą nieraz tysiące osób. A może wręcz przeciwnie? Może trzymasz się od tego z daleka, bo przecież to pranie mózgów, populizm i zarobek na naiwnych.

Wszelkie konflikty i burzliwe dyskusje dotyczące istoty i przydatności szkoleń, coachingu i tak dalej, biorą się stąd, że mamy silnie zakorzenioną potrzebę posiadania racji. Skoro tobie studia niezbyt pomogły, za to wiedza z jakiegoś szkolenia dała wymierny rezultat, to łatwo możesz dojść do wniosku, że jedno ma przewagę nad drugim. Łatwo zacząć mierzyć, definiować, że to lepsze, a tamto gorsze. Ale dla kogo? Dla ciebie.

Skrajności są niebezpieczne. Skrajności są naiwne. Są tacy, którzy ślepo zawierzają swój byt autorytetom z poprzedniej epoki i tamże ukłutym schematom, budując poczucie własnej wartości poprzez dyplomy. Są i tacy, co niemal uzależnili się od zewnętrznej motywacji. Dla nich dzień bez chwytliwego cytatu jest dniem straconym. Tylko pamiętaj, że mało co jest czarne lub białe. Tak, jak większość ludzi po studiach nie ma wymiernych rezultatów, tak i większość ludzi, którzy uczestniczą choćby w wielkich seminariach motywacyjnych, nie ma rezultatów. Mniejszość ma, bo mniejszość zrobiła z tym użytek.

I jaka jest prawda? Ty masz swoją, ja mam swoją. Nie gorszą i nie lepszą. Po której stronie byś nie był, otrzymasz ode mnie parę wskazówek. Zrób z nimi co zechcesz.

  1. Uważnie dobieraj narzędzia do swoich celów. Jeśli chcesz robić karierę naukową, niewątpliwie studia przysłużą się do tego. Jeśli chcesz być stolarzem, już niekoniecznie. Jeśli chcesz otworzyć biznes w branży X, prawdopodobnie studia też nie są niezbędne, ale – kto wie – mogą okazać się pomocne. W inną stronę: jeśli chcesz robić coś więcej, rozwinąć się, poprawić swoją efektywność, może pokonać jakieś lęki, to najpierw dokładnie zastanów się, czego tak naprawdę oczekujesz. Czy odróżniasz szkolenie od warsztatu? Albo trenera od coacha? Czego ci trzeba? Rozumiesz różnice? Inne cele to inna droga, inne narzędzia. Zanim poszukasz odpowiedzi, upewnij się, że stawiasz właściwe pytania.
  2. Pamiętaj, że wszędzie są i amatorzy, i profesjonaliści. Załóżmy, że idziesz do dentysty, ale po paru dniach problem powrócił, ząb boli. To już nie pierwszy raz, kiedy twój dentysta sobie nie poradził. Może mechanik zrobił coś nie tak, poleciał po kosztach, co w efekcie kosztowało cię więcej. Albo pieczywo z hipermarketu znowu okazało się niesmaczne. I co – nie szukasz innego? Już nigdy nie pójdziesz do dentysty, nie zadbasz o auto, a pieczywo przestaniesz kupować? Nie! Jesteś na tyle bystry, że nie definiujesz danej branży/produktu/usługi poprzez jednostkowe zdarzenie. Jeśli więc szukasz coacha, to poszukaj dobrze. Jeśli szkolenia, to nie idź na którekolwiek. Stawiaj na jakość. Dotarcie do niej może trwać, ale nie zrażaj się.
  3. Nie licz na to, że samo uczestnictwo coś zmieni. W czym byś nie brał udziału, pamiętaj o realnym zaangażowaniu. Sama teoria jest bezużyteczna. Wprowadź ją w życie, popełniaj błędy, wyciągaj wnioski.
  4. Myśl! Czasy, gdy byłeś dzieckiem i biernie chłonąłeś wzorce z otoczenia, minęły. Teraz masz wpływ. Nie podchodź bezrefleksyjnie do wszystkiego, co słyszysz lub co widzisz. Narzuć własne filtry, swój system wartości i swoje cele. W przeciwnym razie możesz stracisz poczucie sprawstwa. Pomyślisz, że ktoś namieszał ci w głowie, a ty po prostu na to pozwoliłeś.
  5. To ty jesteś odpowiedzialny. Im szybciej zrozumiesz, że to nie system, nie rząd, nie rodzice, nie gospodarka, nie ten kraj i nie okoliczności sprawiły, że masz to, co masz, i jesteś tym, kim jesteś, tym lepiej dla twojej przyszłości. Nic nie jest dziełem przypadku, wszystko ma przyczynę i samo jest przyczyną dla skutków, które nastąpią w przyszłości. To twoja sprawka, że świetnie sobie radzisz, że masz udany związek i zajęcie, które daje ci spełnienie. To twoja sprawka, że kolejny raz nie dałeś rady i czujesz się do niczego. Nie masz efektów po studiach, po szkoleniu? Rozejrzyj się, niektórzy skorzystali, odbili się. Odpowiedzialność to nie cecha wybranych. Odpowiedzialny jest każdy, czy tego chcesz, czy nie. Nawet od psa wymagasz, żeby odpowiadał za swoje decyzje i reakcje. Tym bardziej wymagaj od siebie. I tak – zgadzam się, że z różnych względów niektórzy mają trudniej już na starcie. Ale czy to wystarczający powód, żeby czynić usprawiedliwienie? Czy nie lepiej zacisnąć zęby i pokonać trudniejszą drogę?

Cokolwiek robisz, w jakikolwiek sposób się rozwijasz, natrafiasz na te same pułapki. Na ogół nie zastawia ich nikt ani nic poza twoim umysłem. A teraz radź sobie!

 

by Maciej Banasiewicz